Trzymajcie się wiatru i żagli! Wbijajcie na morze! Pozdro!

Bunkry w Chorwacji i leniwa żegluga między wyspami- relacja z majówki!

Dojazd i zaokrętowanie, czyli zaczynamy urlop!

Tegoroczną majówkę spędzaliśmy leniwie żeglując między wyspami środkowej Dalmacji. Celem wypadu były bunkry w  Chorwacji a dokładniej ich eksploracja i oczywiście zacumowanie w bunkrze przeznaczonym na łódź podwodną.

Nasz rejs rozpoczęliśmy w miejscowości Seget Donji. Samochody zaparkowaliśmy kilkaset metrów od mariny – różnica w cenie parkingu prywatnego a parkingu w marinie to aż 50 euro auto/tydzień. Warto jednak zaznaczyć że ochrona mariny nie pozwala zatrzymać się przez wjazdem nawet na chwilę w celu wypakowania bagaży, a zabieranie wózków bagażowych poza teren mariny jest zabronione. Sama marina jest dość duża, czysta i zadbana. Wyposażona jest w przyzwoitą ilość sanitariatów, knajpki oraz niewielkie i niestety drogie sklepy spożywcze.

Parking Seget Donji
fot. Misza, prywatny parking w okolicy mariny

W niedzielę rano pogodę mamy wyśmienitą, więc szybko zbieramy się do wypłynięcia. W porcie jest duszno, smaży słońce a wszyscy przyjechaliśmy żeglować. Około godziny 1100 oddajemy cumy i zaczynamy rejs. Kierujemy się na Palimzana -Klement. Spędzamy cały dzień na wodzie, około godziny 1400 łączymy się w tratwę, gotujemy obiady, kąpiemy się w morzu i korzystamy ze słońca. Cały dzień jest na tyle przyjemny że do celu docieramy dopiero po zmroku. Jeszcze później dołącza do nas trzecia zaprzyjaźniona załoga. Okolica mariny jest przepiękna a wieczór urozmaicają nam krzyczące z brzegu pawie. Gitary czas uruchomić!

Bunkry w Chorwacji?  Płyńmy tam!

Bez pośpiechu, znowu w pięknej pogodzie, około godziny 1100 oddajemy cumy i wyruszamy w kierunku wyspy Vis a dokładniej zatoki Rogačić. Do zatoki docieramy około godziny 1420. Celowo nie bujamy się cały dzień na wodzie – bunkier mieści tylko kilka jachtów, a sama wyspa jest na tyle ciekawa że warto zostawić sobie więcej czasu na jej zwiedzanie. W zatoce stoi na kotwicy kilka jachtów. Do bunkra wszyscy wpływają tylko pontonami. Rzucamy kotwicę i wysyłamy zwiadowców 😉

fot. Krzysiek, zwiadowcy w drodze do bunkra

Zwiadowcy jadą z liną, po drodze zabierają z brzegu kamień i jak prawdziwi profesjonaliści sondują dno wewnątrz bunkra. Na mapach głębokość w jego wnętrzu jest wskazana jako bardzo mała (<1m) ale 6 lat temu była wystarczająca żeby zaparkować tam ogromną Bawarkę. Na logikę – mieściła się łódź podwodna to mały jachcik ma się nie zmieścić?! Nasze przypuszczenia się potwierdzają- zwiadowcy raportują głębokość ok 4m. Kotwica góra!

Pierwszy wjeżdża s/y Dubris, a zaraz za nim s/y Minandra. Sonda pokazuje 4,5m. Warto wspomnieć że dobrym pomysłem jest wysłanie wcześniej załogantów którzy odbiorą cumy. Betonowe nabrzeże jest dość wysokie, desant z jachtu musiałby bardzo wysoko, a więc ryzykownie wysiadać.

Wkrótce do bunkra pakują się jeszcze dwa jachty, i kolejne przed jego wejście.

Bunkry w chorwacji
fot.Magda, Tetris jachtowy

Wyspa VIS, w latach 1945-1992 jako zamknięta strefa militarna do dzisiaj pokryta jest siecią tuneli i schronów. Opuszczamy na chwilę nasze jachty i wybieramy się na spacer w poszukiwaniu ciekawostek. Sama wyspa, jak większość chorwackich wysepek, jest przepiękna. Widoki jak z pocztówek a dookoła obłędny kolor wody. My przyjechaliśmy eksplorować bunkry, widoki są tylko dodatkiem. Zgodnie z planem po krótkim spacerze trafiamy do wejścia. Co zastaliśmy w środku zobaczcie sami. Zdjęcia mówią same za siebie, całą galerię wrzucamy na dole wpisu.

fot. Krzysiek B, Wejście do bunkra

Oczywiście miejsca do których zajrzeliśmy, to nie jedyne bunkry w Chorwacji. Wyspa Vis, poza tunelami które odwiedziliśmy ma jeszcze wiele innych ciekawych rzeczy do zaoferowania, ale to może będzie temat na kolejny rejs. Przyjechaliśmy też trochę pożeglować, a nie siedzieć na jednej wyspie.

Pozostawiamy bunkier za rufą i płyniemy dalej!

Pogoda nadal dopisuje więc znowu możemy cieszyć się przyjemnym, leniwym pływaniem. Kierujemy się na wyspę Hvar. Po południu dopływamy do celu i cumujemy do bojek w zatoce Zavala Luka. Boje wyglądają na nowe i solidne. Parkujemy  jachty obok siebie i wysyłamy zwiadowców na ląd. Wracają dość szybko i okazuje się że z okazji dnia wolnego od pracy, postój mamy za darmo! Część załogi loguje się do pontonu i płynie do pobliskiej miejscowości Stari Grad, część wybiera spacer lądem. Ekipa która zostaje na jachtach rozpoczyna wieczorne gry i zabawy 😉

fot. Ciosacz, s/y Dubris na bojce

Kolejny dzień znowu rozpieszcza nas świetną pogodą, na pełnym luzie kierujemy się w stronę wyspy Brać. Odległość jest niewielka, a słońce ciągle smaży więc po drodze rzucamy kotwicę w jednej z zatoczek. Pływanie, leżakowanie i kucharzenie.  Lenistwo wszystkim smakuje doskonale, ale w końcu udaje się zebrać i wyruszyć na kolejną wyspę. Późnym popołudniem docieramy do celu, cumujemy w Marina Vlaska. Port nie jest duży, ale jest w nim wszystko czego nam potrzeba. W pobliżu znajduje się niewielkie, urocze miasteczko. Część załogi wybiera się na spacer a przy okazji odwiedza lokalne sklepy i uzupełnia prowiant.

fot. Krzysiek B, Widok na marinę

Rano, zgodnie z założeniami rejsu, czyli bez pośpiechu oddajemy cumy i opuszczamy marinę. Korzystając z dobrej pogody oraz wygodnego podejścia tankujemy diesla i ruszamy w stronę wyspy Solta. Po drodze najpierw mamy trochę słońca ale później trochę wieje, trochę pada, trochę grzmi i straszy.  Na nocleg wybieramy zatokę Uvala Sesula gdzie w przedziwnej konfiguracji parkujemy się do bojki.

Parkowanie po chorwacku czyli prywatne bojki.

W przypadku prywatnych miejscówek w Chorwacji jesteśmy przygotowani na to że ich właściciele mają różne pomysły. Po zatoce pływają malutkie łódki i pontoniki, szczelnie obłożone dookoła odbijaczami i przy parkowaniu popychają twój jacht zanim jeszcze zdążysz cokolwiek powiedzieć (mówienie i tak nie zawsze ma sens bo czasem  udają ze nie słyszą lub nie mówią po angielsku)

Minandra parkuje longside do jachtu stojącego już na boi. Dubris staje trochę wcześniej(też do jachtu), ale w momencie gdy okazuje się że boja należy do innej restauracji, oddajemy cumy i po wcześniejszych uzgodnieniach z obsługą i zapewnieniach że jest dla nas miejsce,  płyniemy do Minandry. Ku naszemu zdziwieniu również mamy się dostawić longside, a więc jesteśmy trzecim jachtem na tej bojce. Każdy jacht podaje z rufy długą cumę do brzegu, dodatkowo Dubris podłącza się jeszcze do jachtu z drugiej strony ( zestaw dwóch jachtów na sąsiedniej boi). Konfiguracja dość dziwna, i raczej na dobrą pogodę, ale ponieważ warunki są znośne zostajemy tak na noc. W zamian za miejsce jesteśmy zobowiązani do odwiedzin w restauracji.

fot. Krzysiek B, zatoka Uvala Sesula

Ostatniego dnia naszego rejsu został nam krótki przelot do Segetu. W dzień prognozowano lokalne burze, więc wybraliśmy odpowiednią godzinę, wstrzeliliśmy się jak zwykle w ładną pogodę i na pełnym luzie dopłynęliśmy do mariny macierzystej. Powrót kilka godzin wcześniej gwarantował nam brak tłoku na wejściu do mariny i rezerwę czasową na spacer do Trogiru.

fot. Maciek B, załogi s/y Dubris i s/y Minandra. Znajdź brakujący element 😉

Podsumowując !

Kolejny udany rejs za nami. Jachty bardzo dobrze, i na czas przygotowane (Navigare Yachting -polecamy!), pogoda wspaniała, załogi jak zwykle udane. Bunkry w Chorwacji trafiają na listę odwiedzonych, a my zaczynamy już rozglądać się za inną ciekawą miejscówką na wypad. Macie jakieś specjalne życzenia? 🙂 Wrzucajcie pomysły w komentarzach do wpisu lub w zakładce kontakt a my zajmiemy się planowaniem i organizacją.

Pozdro,

M&M

PS. No dobra, było super więc bunkry w Chorwacji mogą być jeszcze raz, tylko wybierzemy w innym miejscu 😉