Na majówkowe chillowanie, wybraliśmy się w tym roku na drugą edycję Bunkry na Majówkę, do Chorwacji.
Pływaliśmy katamaranem Lagoon 400 S2 o wdzięcznej nazwie 'Wonderland’. Pierwszy raz na morzu był z nami Muffin, nasz morski pies.
Termin: 27.04-4.05.2019 (Majówka 2019)
Odległości i czas: 136,6Mm/41h
Trasa: Seget Donji – zat. Zavala Luka (Hvar) – Bunkier zat. Uvala Parja (Vis) – Vela Luka (Korcula) – Marina Vlaska (Brac) – Luka Rogac (Solta) – Seget Donji.

27.04 Sobota
Założenia rejsu to chill, małe przebiegi, pies musi się gdzieś wysikać :P… i bez orania morza.

Po przyjeździe do Seget Donji, dzielimy obowiązki, część ekipy jedzie po zaprowiantowanie, część ogarnia bagaż, jeden pilnuje morskiego psa a kapitan przejmuje łódkę. Dużo się dzisiaj dzieje i włączając w to zmęczenie po trasie, resztę dnia poświęcamy integracji i odpoczynkowi.
Na miejsce dojechaliśmy autem i dwoma wynajętymi busami. Z doświadczenia wiemy, że nie warto oszczędzać kilkuset złotych i brać busa po taniości od pana „Heńka”. Busy i auta warto brać z dużych firm, gdzie w razie kłopotów macie full serwis, ubezpieczenie i auta zastępcze. To samo z jachtami i kaucją bezzwrotną (NavigareYachting) – serio, oszczędzanie na swoim wypoczynku, to kiepski pomysł – a tak – mamy święty spokój, choćby nie wiem co (bez przesady).
Razem z nami, w trasę rusza ekipa Piotrka na s/y Julie (pozdro!) a na szlaku spotykamy jeszcze znajomych z Navigare Charter, Wojtka i Grześka, których również pozdrawiamy!
28.04 Niedziela
Po przeprowadzeniu szkolenia z bezpieczeństwa i obsługi urządzeń jachtowych o 1030 startujemy w stronę Hvaru.
W godzinę później mamy już postawione co się dało. Muffin staje na straży tablicy rozdzielczej. Wiemy co się dzieje z piwem i kurczakiem, kiedy „zgaśnie” lodówka 😛

Mówią, że pływanie katamaranem jest łatwe, skręca się jak czołgiem i w ogóle luz. I w zasadzie nie ma tu dużej przesady, może poza zwiększonym dryfem, przestrzeń życiowa i łatwość manewrowania na dwóch katarynach jest super i bez porównania z monohulami, na których wcześniej pływaliśmy.
Do „innego” bujania, troszkę mniej przewidywalnego, też idzie się przyzwyczaić a w ogóle, to bujanie przy stanie morza 1-3 jest minimalne albo go nie ma (zależy jak wieje).
Kardan na kuchence jednak by się przydał (nie było).


Katamaran jest bardzo wrażliwy na ster, którego bardziej trzebapilnować (poza pilnowaniem psa morskiego i autopilota)
W kursach ostrych do 60 stopni na wiatr, też idzie ( bez szału) a dryf jest wyraźnie zauważalny. Halsujemy się póki się da, ale paniee! – co to za halsowanie… końcowe 2h jedziemy na diesel-grocie. Naszym celem jest zatoka Zavala Luka, nieopodal miasta Stari Grad, gdzie jest przyjemne bojkowisko.
Kolega Koper dziarsko próbuje pochwycić tuńczyka. Niestety wiatr płata figle; do 3-4 knt prędkości kata – łowić się da. Wyżej – wobler wyskakuje z wody i z łowienia nici.

Przy częstych zmianach przynęt, jeden z wielu woblerów Kopera, dociera z nami do zatoki Zavala Luka (Hvar) ale bez trafień. Silniki jeszcze nie zdążyły się ostudzić po zacumowaniu do boi, a zestawy wędkarskie były już przerobione na spławiki i grunty.
Ważne info dla właścicieli psów. Na brzegu, przy knajpce, latało 5 dużych (knajpianych) psów – luzem. Nie groźne dla ludzi ale… Dla naszego morskiego psiaka (6 kg) musieliśmy na potrzeby fizjologiczne znaleźć inne miejsce i płynąć dingholem na koniec zatoki (po lewej na końcu znośna, żwirowo piaszczysta plaża – po prawej kamienna, też ujdzie).


Zostajemy w Zavala Luka na noc. Przy akompaniamencie gitary, nawet dwie przechodzące bokiem burze – nie były straszne. Co odważniejsi – zażywają morsowania.
29.04 Poniedziałek
Skoro świt, morski pies Muffin jedzie dingholem na ląd. Życie powoli się budzi, mamy kolejny słoneczny dzień.
Kierunek – bunkry na Vis. Trzeba zbierać się wcześnie, żeby w bunkrze było jeszcze miejsce.

Do celu zdążamy na pełnej gience i zarefowanym grocie. Część załogi zawzięcie nęci tuńczyki. W środku bunkra meldujemy się o 1330.

Bunkier to dobre miejsce. Dla lubiących imprezy, dla lubiących grać i śpiewać, spacerować (uwaga na miny) czy łowić ryby (głębokość przy pirsie ok 4m). Wyjątkową akustykę zapewniają zbrojone warstwy betonu. Im głębiej wejdziemy, tym dźwięk będzie ciekawszy. Wrażenia są niecodzienne, warto nie wierzyć na słowo i sprawdzić samemu. I w końcu, jest to miejsce, w którym nikomu nie przeszkadzamy z naszymi dwiema gitarami 🙂

Po wspólnym obiedzie i zwiedzeniu bunkrów rozpoczęliśmy próby akustyczne bunkra, próbując na gitarze klasycznej, akustycznej oraz a cappella.

Jeszcze kilka słów o „bunkrach”. Wbrew powszechnym opiniom, „bunkry” to nie tylko miejsce, w którym cumujemy – to cały zespół tuneli i pomieszczeń wykutych i wydrążonych w skałach. Wiele osób ogranicza swoje zwiedzanie jedynie do przejścia małego wycinka w części „wodnej”, ewentualnie wdrapie się na górę sklepienia ( trzeba uważać ale widok super). Bunkrów naprawdę jest cały kompleks, pusty i dostępny do zwiedzania ( trzeba zabrać czołówki). Większość z nich nie pamięta WW2, ale bardzo dobrze pamięta Jugosławię. Od u-bootowego bunkra do ww. kompleksu, idzie się piechotą ok 15 minut w kierunku wschodnim a później żwirową drogą ( jak coś, google pomogą).
30.04 Wtorek
Płyniemy do Vela Luka (wyspa Korcula), na zestawie genua i grot na 2 refie. Przy wejściu do zatoki, po lewej stronie znajduje się dobrze osłonięte bojkowisko ( czysta woda, głębokości od 4 do 10 metrów, wygląda jak laguna) podlegające obecnie władzom portowym – z miasta przypływa motorówka, żeby pobrać opłatę. My stajemy na bojce w Vela Luka, przy nabrzeżu.

Z praktycznych informacji jest tu kawałek kei celnej, do której ( kiedy inne miejsca cumowania przy nabrzeżu są zajęte) można stanąć i zatankować wodę, 20 metrów dalej jest stacja paliw ( nie ma tam dostępu do wody, chyba że macie bardzo, bardzo długiego węża).
Jest tu też miejsce, gdzie po kilku dniach można wyrzucić śmieci (duże kontenery przy stacji paliw).
W Vela Luka, do nabrzeża stają też nasi znajomi na jachcie s/y Julie.
Na kolację przedostajemy się dingholem do jednej z knajp przy nabrzeżu. Wieczór jak to wieczór urlopowy – mija bardzo przyjemnie.
1.05 Środa
Skoro świt przestawiamy się do nabrzeża celnego, celem zatankowania wody. Operacja wlewania 700L do naszych zbiorników, trwa dobrze ponad 20 minut (ciśnienie jest powalające :P). Za sposobność skorzystania z wody – płacimy 75Kn.
Później wyruszamy w stronę wyspy Brac.
Na wysokości miasta Hvar, w okolicach południa, dochodzi do małej usterki – róg fałowy postawionego grota zrywa się – grot spada w dół. Przyczyną było wyszuranie/zerwanie zabezpieczenia zawleczki od metalowej przetyczki. Postanawiamy usterkę naprawić w porcie, do którego jedziemy na gience i diselku.
o 1745 cumujemy w Marina Vlaska, w mieście Milna. Wieczór upływa wśród planszowych gier ( vivat Splendor!)
Marina jest prawie pusta, do miasta idzie się ok 10 min spacerem; łazienki są zadbane. Pralnia na miejscu.
2.05 Czwartek
Dzień zaczynamy od niezbędnych napraw. O 1020 nasza koleżanka Karolina, z dokładnymi instrukcjami jedzie na maszt. Wystarczy ściągnąć fał z bloczkiem w dół, co udaje się zrobić w kilka minut.

1140 wypływamy w stronę Solty.
1155 na DSC odbieramy wezwanie w niebezpieczeństwie, niepotwierdzone. Przez kolejną godzinę radio Split próbuje wywołać i zlokalizować nadawcę. Słychać tylko nadawanie radia Split. Po około godzinie, radio Split ogłasza, że był to fałszywy alarm, wszyscy są zdrowi a wezwanie zostało uruchomione w porcie.
Po południu kotwiczymy na popas w jednej z zatoczek po południowej stronie Solty.

Naszym następnym portem jest Luka Rogac, mniej więcej w połowie Solty po południowej stronie.
Cumujemy przy naszych znajomych z s/y Julie.
W marinie wita nas bosman, odbiera od nas cumy. Nasz piesek budzi powszechny uśmiech na wszystkich twarzach; na pytanie o cenę postoju, bosman wskazuje na Muffina.
Muffin nie jest zachwycony propozycją.
Niestety i tak brakło by katamaranów i jachtów w zatoce, żeby bosman był w stanie uregulować special price za Muffina, więc odchodzi ze śmiechem (w zasadzie to humor i aparycję miał wybitnie brytyjską).
Popołudniu wyrusza też ekspedycja na podbój soltańskich wzgórz. Metoda kija i marchewki działa. Zamiast marchewki była butelka wody w plecaku 😀

3.05 Piatek
Poranek jest trochę pochmurny. Powoli ale jednak zbieramy się w kierunku Trogiru.
Około południa dopływamy do mariny w Seget Donji. Cumy obłożone i ruszamy pozwiedzać trochę miasto 🙂
***Napisy***
Przygoda, jaką rozpoczeliśmy z katamaranem, będzie kontynuowana. Może to i kredens, ale na żagle nie jeździ się tylko po to, żeby orać wodę (tak, są inne miejsca poza Bałtykiem 😛 )
„Pogromca tuńczyków” został pokonany przez wiatr i prędkości katamaranu powyżej 4 węzłów. Wynik końcowy był mniej więcej taki jak na meczach reprezentacji Polski i Azerbejdżanu – dla tuńczyków.
Muffin przeszedł morski chrzest, ale jak tylko miał okazję, przeszedł szybko na ląd…

Na kolejne przygody zapraszamy na rejs o nazwie Orki z Majorki w terminie 12-19 października 2019.
Wbijajcie na morze!
M&M