„(…) niechaj będzie wzięty z błonia…
dzik to dziki, lew to śmiały,
w moim ręku jak owieczka(…)”
Czwartek, 22.08.2019
Koncepcja; wyjazd.
W poszukiwaniu wytchnienia i chwilowej ucieczki od znoju dnia codziennego – morze zdaje się być jednym z lepszych rozwiązań, zwłaszcza kiedy nad nim mieszkasz. Kiedy błędnik płata figle, a jedyne o czym człowiek marzy, to stabilne łóżko – możesz być pewien – że właśnie następuje psychiczny restart Twojego systemu operacyjnego. Oczywiście, mniej lub bardziej to odczujesz – ale innymi słowy – urlop rozpoczęty pełną gębą. A może nie?
W ciągu rozszerzonego weekendu 22-26.08.2019, zrobiliśmy trasę Darłowo – Nexo – Dorsze – Nexo – Christianso – Darłowo; pokonując 151,2Mm i spędzając 41h w morzu, tnąc morskie tonie dwoma rączymi jachtami s/y WOJ oraz s/y MARINA ROYALE.

fot. zdjęcia z drona od Piotra; montaż Cios.
Piątek, 24.08.2019
Przesądy żeglarskie.
Startujemy, wbrew wszelkim zasadom, w piątek, po północy.
Św. Mikołaj na pewno przekręcił się o godzinie 0040 sześć razy w grobie, kiedy prawie jednocześnie spadły cztery cumy i dwa szpringi, a mrok, przerywany dźwiękiem radia, niosącego informacje o otwarciu kładki punkt 0100, zaczął miarowo pochłaniać śmiałków, żądnych przygód! I to nie byle jakich, a na pewno większych, niźli źle zapisany plik czy ekspres do kawy wyświetlający komunikat: „service”.
Wiatr z kierunku S i SW o sile 2-5Bft zuchwale niósł nas w stronę Bornholmu. W nocy na żaglach przednich, o świcie już z zarefowanym grotem, cięliśmy Bałtyk z prędkościami po 6 do 7knt. ( Tak, na Marina Royale nieśliśmy dwa żagle, bo mieliśmy małego foka :p )
Załogi z pokorą i jakby zgodnie zaczęły bić pokłony Neptunowi.

Wieść gminna niesie, że w dzień następny, na targu rybnym w Darłowie, nie było w ogóle ryb i słyszano taką oto rozmowę:
„-Panieeee, ile to dorsza za nimi z okolic Ławicy Słupskiej pod ten Bornholm wtedy poszło!(…)”
Jak głosił zapis w dzienniku – Widoczność 7, Wiatr 4, Zachmurzenie i Opad 0 – nic tylko płynąć.
W kilwaterze błyszczały grzbiety śpieszących za nami ryb. W południe stajemy na Bornholmie, w Nexo.

W Nexo, w godzinach późno-popołudniowych – rozpoczęto celebrowanie ocalenia oraz prastarym zwyczajem, przygotowania do połowu dorsza. Jak wszystkim wiadomo, dorsz pod Bornholmem już był – bo przypłynął za nami. Jak też wiadomo, dorsz ma bardzo czuły nos – i bierze tylko wtedy, kiedy wyczuje odpowiednie nutki sfermentowanych i przetrawionych kartofli. Innej rady bracie nie masz – więc albo w noc przed połowem się przygotujesz, albo na ryby możesz ze sobą zabrać mydło…
Sobota, 25.08.2019
Harpuny klar! Połów.

Miejsca na połów wybieraliśmy losowo, w zasadzie tak, jak wybiera się pierwszy samochód na giełdzie samochodowej, koniecznie z czujnikiem lakieru! Po złowieniu 10 sztuk ( dla całej załogi) odpuściliśmy i oddając się, dość agresywnej absorpcji promieniowania słonecznego, leniwie popłynęliśmy w stronę naszej przystani.
Zapytacie a kto oprawiał ryby? Na naszym kutrze m/v WOJ nie było niestety całej przetwórni, bo wypływając rano z Nexo, nie zdążyliśmy go aż tak zmodernizować… Ale szło bardzo dobrze. Po wyciągnięciu na pokład – dorsz szedł pod korbę a później z pomocą przychodziła dzielna załogantka, która operując nożem, jak drwal otwierający zapalniczką piwo na tartaku w piątek wieczorem, wytrwale sprawiała wszystkie dorsze. Pamiętacie tę szantę? „jego smutne oczy, w swej pamięci wciąż mam… nieee-jeeedeen zgiii-niee (…)”.


Pokład spłynął krwią. A dorsz cytryną, solą i czym tam się jeszcze dało…
Na dokładkę, wieczorem do Nexo zawinął s/y Farurej, którego załogę serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za mile spędzony wieczór!
Niedziela, 27.08.2019
Kurs na Christianso.
Co by było z pływaniem, gdyby nie wymyślono szpringu dziobowego? Zadaliście sobie kiedyś takie pytanie?

My tak, retorycznie i po cichu, bo znowu wychodziliśmy skoro świt i nie było nawet czasu na kawę! Warunki znowu super, słońce, wiatr S 1-3BFT, widoczność żyletka.
Załoga s/y Farurej opowiedziała nam wczoraj, że stali na Christianso całe 4 godziny. Czemu cztery?
Po dotarciu do celu, na ok 1200, również stanęliśmy na 4 godziny.

Wyspa super, ale z tych co to można pospacerować, zrobić parę zdjęć i płynąć dalej. Po ekspedycji na drugi koniec wyspy, która zajęła dobre 25min, zjedzeniu sorbetu i obiadu, powoli zbieramy się do wyjścia. Dochodzi godzina 1600.
Do naszych burt jest już poprzyklejane longside po 3-4 jachty.Wiatru prawie nie ma. I jest z 35 stopni. Piekarnik nie do wytrzymania.

Po drugie – 50 koron za 4h postoju a 250h koron za całą dobę robi różnicę. A do robienia tam za dużo rzeczy nie ma! Z racji tego, że to rezerwat ani nie połowisz, ani nie polatasz dronem – słowem, jak w piosence:
” Razem chłopcy, uciekajmy stąd,
Rwijmy za liny, obróćmy ten cholerny blok.(…)”
Wiadomo chyba, jak brzmi ten fragment, w słowniku ludzi mniej kulturalnych (Cios:D).
Zaraz po tetrisie z longsidowymi jachtami – przestawiali je po 3 naraz – wychodzimy w morze, jak najdalej na wschód (bo ma odkręcać na SE).
W drodze do Darłowa, oprócz gry w szachy, z dwoma rybakami ( jeden w dryfie, drugi trałujący) – nic się nie dzieje.
Na godzinę 11:10 meldujemy się w Darłowie a rejs dobiega końca.
Dziękujemy dzielnym załogom za kolejny przemiły rejs 🙂 !
Tak byłO!
„UWIĘZIONY, TO CZŁOWIEK BEZ ŁODZI”
Chcieliśmy też napisać kilka słów o armatorze i firmie Jachty i Turystyka z Darłowa – za przyzwoite przygotowanie jachtów, dobry kontakt i brak problemów.
S/y Marina Royale, Bavaria 37, była wyposażona standardowo, jak czarterowy jacht i niczego jej nie brakowało – chociaż przydałby się odbijacz manewrowy ( pływał Cios).
Natomiast s/y WOJ – naprawdę świetna robota i bardzo dobre wyposażenie. Wkrętarka czy kątówka serio czasami się przydaje i świadomość posiadania jej na pokładzie jest naprawdę super (pływała Magda).
Miło było również porozmawiać z ludźmi, dla których jachty to nie tylko biznes ale również hobby i pasja. Szkoda, że jesteście tak daleko od Świnkowa!
Zdjęcia dzięki uprzejmości Patryka&Doroty, Włodka, Marty i Julity.
Patryk, naprawdę świetne kadry!
Pozdro!
Wbijajcie na Morze!
M&M
